środa, 29 marca 2017

Wyrzeczysko. Kurpie i alkohol w drugiej połowie XIX wieku

„Kurpie przez długie lata pijali gorzałkę”. W ten sposób Adam Chętnik rozpoczął wątek alkoholu na Kurpiach w swej znakomitej pracy Pożywienie Kurpiów. Przez lata, czyli do 1857 roku. Wtedy to wiele zmienić miało tzw. wyrzeczysko, czyli uroczyste zaniechanie picia wódki.
 
W opracowaniach dotyczących Kurpiowszczyzny można znaleźć sformułowania jakoby Kurpie dotrzymywali od 1857 roku aż do wybuchu I wojny światowej wstrzemięźliwości. Misjonarze jezuici wizytujący Kadzidło mieli tak wpłynąć na Kurpiów, że stali się oni „moralniejszymi i pracowitszymi”, co podkreślał w dwa lata po wydarzeniach w Kadzidle Aleksander Połujański. Zanim postawili na wstrzemięźliwość, mieli żyć nędznie i leniwie, „a przyczyną główną takiego stanu było pijaństwo, na obszerną skalę praktykowane”. Jak podaje tradycja, w latach 40. i 50. XIX wieku Puszczę Zieloną nawiedzały klęski żywiołowe, kurczyły się lasy, co miało Kurpiów przekonać do wyrzeczenia się okowity. Wyrzeczysko stało się punktem odniesienia dla wielu ówczesnych moralistów, którzy podkreślali niemal wrodzone Kurpiom pijaństwo i zalety jakie wynikały z odstawienia alkoholu.


Korzyści miały być natychmiastowe. Korespondent „Gazety Codziennej” w artykule z lutego 1858 roku wyrażał się w tej sprawie jasno:„Kurpie zaprzestawszy pić wódkę; podczas karnawału oddawali się więcej niż kiedykolwiek pracy i dlatego w r.b. nie było owych dawnych pijatyk, ani burd i bójek (…)”. 

Uroczyste wyrzeczenie się wódki przez Kurpiów podobno pozytywnie przyjęli sami zainteresowani. W numerze czwartym czasopisma „Kmiotek” z 1862 roku trzej Kurpie z parafii Kadzidło, tj. Adam Sikorski, Michał Szatanek i Tomasz Kowalczyk opisali redaktorowi Kazimierzowi Góralczykowi sytuację po 1857 roku: „Bogu dzięki, już piąty rok jak u nas zaprowadził proboszcz wstrzemięźliwość od wódki i innych trunków upajających, i dzięki Opatrzności ślicznie się utrzymuje”. Wtórował parafianom kadzidlańskim Walenty Kowalczyk z Lipnik. W październiku tego samego 1862 roku opowiadał jak „wielce nam się oczy otworzyły w naszych gospodarkach (…)”. Przyznawał jednak, że abstynencja alkoholowa nie przychodziła łatwo i ciężko było zaprzestać dosłownego tonięcia w nałogu. Proboszcz parafii Kadzidło, ks. Tomasz Suski miał z kolei przekonywać jakoby Kurpie modlili się za tego „kto wynalazł wstrzemięźliwość”. Czy jednak Kurpie dotrzymali na dłużej abstynencji? Czy wytrwali w powstrzymaniu się od alkoholu przez sześćdziesiąt lat? 

22 stycznia 1863 roku wybuchło powstanie styczniowe. Kurpie tradycyjnie już wzięli udział w walkach, cenieni szczególnie jako strzelcy, których oko rzadko miało zawodzić, a także jako przewodnicy po lesistym terenie, nadającym się do prowadzenia charakterystycznej dla styczniowego zrywu wojny partyzanckiej. Major Władysław Brandt, organizator powstania na terenie Puszczy Zielonej, pisał już 10 lutego w optymistycznym tonie: „Całe Kurpie nasze, duch dobry”. Kurpie pomagali powstańcom w codziennym życiu, m.in. zaopatrując ich w żywność. Szczegóły powstańczego jadłospisu podał w swych pamiętnikach żołnierz z oddziału Brandta, Konstanty Borowski: „(…) każdy prawie żołnierz miał zawsze w torbie kawałek chleba, mięsa lub sera; przynosili bowiem do oddziału ludziska z poblizkich wiosek produkty i dawali je powstańcom darmo. Nawet i wódkę przegotowaną z miodem (krupnik) przynosili nam kurpie, ale za wódkę samiśmy płacili”. Kurpie nie dorobili się chyba jednak na sprzedaży wódki, bo jak sam Borowski dodawał, wódka była wówczas bardzo tania. 

Nie wiadomo czy ówcześni mieszkańcy Puszczy wódkę jedynie posiadali czy mimo przyrzeczenia z 1857 roku również sami pili. Kurpie chyba jednak solidnie wypełniali przyrzeczenie, skoro w latach 1858-1869 według statystycznych zestawień na terenach puszczańskich miało dojść „tylko” do trzech zabójstw, co według autora artykułu z „Gazety Rolniczej” (1870) było widocznym osiągnięciem przestrzeganej sumiennie wstrzemięźliwości. W połowie lat 70. notowano, iż Kurpie nadal dotrzymują „wyrzeczyska”, choć z wyjątkami. Mieszkańcy okolic Myszyńca nie pili wódki, ale piwo owszem, „a od wielkiego święta i barbara (bawara)”. 

Rysy na kurpiowskiej wstrzemięźliwości zaczęły pojawiać się w latach 80. XIX wieku. Przynajmniej wtedy zaczęto wyraźnie o tym pisać. Głód na Kurpiach jaki pojawił się na przednówku 1881 roku i rozpaczliwe w związku z tym warunki życia, doprowadziły jak się wydaje do rozluźnienia obyczajów. Prowadzona od kwietnia akcja filantropijna z pewnością ulżyła nieco doli Kurpiów, ale potrzeby przerastały ofiarowaną pomoc. Czy głód i bieda jakie dotknęły i tak przecież niezamożnych mieszkańców puszczy myszynieckiej, wywarły wpływ na powrót do popijania okowity? Adam Chętnik był przekonany, że zmiany uczyniła dopiero I wojna światowa, która „zrobiła wyłom, a potem zupełny przewrót. Kurpie zawrócili do gorzałki (…)”. Wydaje się, że ów wyłom nastąpił wcześniej.
("Gazeta Świąteczna" 1888, nr 379)
W obszernym liście jaki ukazał się w listopadzie 1881 roku w „Gazecie Świątecznej”, Franciszek Pieńkos, gospodarz z Brodowych Łąk, omawiał lokalne działania i zwrócił uwagę na kwestię alkoholu. Przypomniał w sposób barwny o dawniejszym wyrzeczeniu się wódki, jednocześnie ubolewając, iż młode pokolenie „śpieszy do szynków na bawara, a nareszcie dochodzi do rozpusty i poniewierki przykazań Bożych”. Jeden z piszących z parafii Turośl podobnie skarżył się na młodzież, która „wraca do tego obrzydliwego trunku, jak muchy do miodu”. To co tyczyło się młodzieży w Brodowych Łąkach i Turośli, nadal według niektórych z korespondentów miało być wyjątkiem. Mieszkaniec Kadzidła w 1882 roku choć zapewniał jakoby „pijaka nigdzie we wsi ani na pokazanie”, to dodawał jednak półgębkiem: „Toć nie bez tego, żeby czasami nie przyszła chętka komu w tej albo innej wsi do przemytnięcia okowity z zagranicy, gwoli zarobku”. Zapewniał jednak stanowczo, że chodziło tylko o zarobek. Sam przemyt okowity kończył się czasami źle, jak historia pewnego Kurpia ze wsi Leman, który w marcu 1888 roku został znaleziony zamarzniętym z wódką pod ręką, gdy przeprawiał się przez granicę z Prusami. 
 
Obyczaj wstrzemięźliwości psuć miała więc młodzież, tym bardziej, gdy ruszyła na emigrację, zarówno czasową (Prusy), jak i stałą (Stany Zjednoczone). Ci, którzy wracali, mieli gorszyć miejscowych, co Adam Chętnik ujął treściwie: „Z Ameryki przychodzi tylko złoto i obok niego często zepsucie obyczajów i rozwiązłość”. Dodajmy również: przychodził alkohol, a konkretnie zwyczaj picia wódki i piwa. Dominik Staszewski pisząc w 1902 roku o kurpiowskich obyczajach zauważył, że wódkę piją młodzi, szczególnie Ci, którzy wrócili z Ameryki, przynosząc w ten sposób demoralizację (nie tylko zresztą w tej dziedzinie) na tereny puszczańskie. Piciu piwa i wódki miały sprzyjać istniejące w niektórych miejscowościach karczmy gromadzące stałych bywalców. Karczmy takie powstawały również po wyrzeczysku, np. w Dylewie ok. 1890 roku. 
 
Przytoczmy dłuższy ustęp z korespondencji zamieszczonej w „Echach Płockich i Łomżyńskich” (1899), oddający znakomicie nastroje światlejszych mieszkańców Kurpiowszczyzny: „Pomimo ogólnej biedy, stracić kilka złotych w szynku wydaje się niejednemu z naszych gospodarzy drobnostką. (…) Nęci również szumna nazwa „restaurant”, którą przybrały dawne szynki:

Piękna nazwa restaurant
każdy dąży wieśniak i pan
i mieszczanie i strażnicy.
I chłop z torbą, z nad granicy
woła: piwa, funt kiełbasy –
dziś na chłopa dobre czasy…
Chociaż w domu licha strawa,
Jak jest za co wypić – sława!
"
 
W ówczesnych karczmach popijano nie tylko wódkę, ale przede wszystkim wspomnianego już „bawara” , czyli tzw. piwo bawarskie, które po wyrzeczeniu się wódki stało się ulubionym napojem Kurpiów. Chętnik widział związek pomiędzy wyrzeczyskiem a „bawarem” w tym, że ten ostatni trunek „gmerał” w głowie, do czego niejeden miał tęsknić. 

Głód z 1881 roku, emigracja zarobkowa do Prus i Stanów Zjednoczonych, a także I wojna światowa wydają się być wydarzeniami, które przynajmniej pośrednio wpływały na wzrost spożycia alkoholu w Puszczy Kurpiowskiej. O picie wódki oskarżano młodzież, przy czym starsze pokolenie miało dotrzymywać wyrzeczyska z 1857 roku. Tak czy inaczej, alkohol na Kurpiach w XIX wieku był obecny, a gdy bywało gorzej, wtedy i alarmowano o wzroście spożycia. Po wielkiej wojnie też nie bywało lekko o czym przekonuje opis pióra Janusza Korczaka z 1918 roku. Zakończmy na tym powyższe rozważania: 

„Myszyniec. Miasto pograniczne. Rynek. Sklepy zrabowane, okna wybite, drzwi rozwalone. Już są spalone budynki. Mieszkańców prawie niema, Żydów wcale niema. Wozy wojennych obozów, konie, żołnierze piesi i konni”.

Bibliografia:
I.
Borowski Konstanty, Na schyłku powstania styczniowego, „Biblioteka Warszawska”, 1914, t.1.
Chętnik Adam, Pożywienie Kurpiów, Kraków 1936.
Niedziałkowska Zofia, Kurpie. Bory ostrołęckie, Warszawa 1988.
Połujański Aleksander, Wędrówki po guberni augustowskiej w celu naukowym odbyte, Warszawa 1859.
Staszewski Dominik, Moralność i umoralnienie Kurpiów, Płock 1903.
II.
„Echa Płockie i Łomżyńskie”, 1899, nr 20.
„Gazeta Codzienna”, 1858, nr 65.
„Gazeta Rolnicza, 1870, nr 22.
„Gazeta Świąteczna”, 1881, nr 48.
„Gazeta Świąteczna”, 1882, nr 92.
„Gazeta Świąteczna”, 1888, nr 379.
„Gazeta Świąteczna, 1889, nr 469.
„Gazeta Warszawska”, 1863, nr 16.
„Gazeta Warszawska”, 1875, nr 180.
„Głos Żydowski”, 1918, nr 25.
„Kmiotek”, 1862, nr 4.
„Kmiotek, 1862, nr 45.
„Pamiętnik Religijno-Moralny”, 1862, t.10.

Autor: Łukasz Gut
Tekst pierwotnie ukazał się w magazynie "Kurpie".