wtorek, 3 września 2019

„Na chwilę przed wojną”. Rozmowa z Wojciechem Szewczakiem o Kurpiach, wrześniu 1939 i rekonstrukcji historycznej

Przedstawiam rozmowę z Wojciechem Szewczakiem, pomysłodawcą i koordynatorem projektu „Na chwilę przed wojną” - Sierpień 1939 na Kurpiach, przedstawiającego cykl zdjęć, których celem jest propagowanie wiedzy na temat walk żołnierza polskiego na Kurpiowszczyźnie we wrześniu 1939 roku.  

Łukasz Gut: W połowie sierpnia w Internecie pojawiły się pierwsze zdjęcia z cyklu „Na chwilę przed wojną” - Sierpień 1939 na Kurpiach. Jak narodził się pomysł takiej wystawy?

Wojciech Szewczak: Pomysł zrodził się już dość dawno. Obecnie pracuję jako nauczyciel w Grodnie na Białorusi. Szybko zwróciłem tam uwagę na niewielką ilość informacji w tzw. przestrzeni publicznej na temat walk żołnierza polskiego w obronie Grodna i w boju pod Kodziowcami w 1939 roku. Od razu odniosłem to do walk na Kurpiach. Przecież niedaleko Myszyńca, miedzy Dąbrowami a Rozogami w 1939 roku przebiegała granica z Niemcami. Już pobieżne badanie źródeł potwierdziło, że rzeczywiście na terenie Kurpiowszczyzny toczyły się walki we wrześniu 1939 roku.
 
(Na zdjęciu uczestnicy projektu. Od lewej: Ewa Janiszewska, Zbigniew Janiszewski, Tomasz Posmyk (z tyłu), Iwona Parapura, Jakub Wójcik, Piotr Parapura, Jan Karpiński, Justyna Rolka, Kamil Puka, Wojciech Szewczak)

Jak więc przebiegały prace nad zdjęciami?


Pierwsze realne szanse na zrobienie tych zdjęć pojawiły się, kiedy poznałem Kolegów: Zbigniewa Janiszewskiego z Kurpiowskiej Grupy Historycznej „Ostoya” i Piotra Parapurę z Grupy Historycznej „Niepodległość 1863”. Obydwu spodobał się ten pomysł i mogliśmy myśleć o realizacji. Około roku temu zobaczyłem zdjęcia Justyny Rolki, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie a w maju br. zrobiliśmy z Justyną serię próbnych zdjęć w mundurze na tle grodzieńskich zabytków. Z tych zdjęć byliśmy bardzo zadowoleni więc mogliśmy rozpocząć prace nad zdjęciami na Kurpiach.

Czyli wynika z tego co Pan mówi, że w projekt zaangażowanych jest sporo osób?

Tak, nawet nie próbowałem udźwignąć tak dużego przedsięwzięcia sam, na szczęście w projekt zaangażowało się rzeczywiście wiele osób. Jakoś tak wyszło, że każdy z uczestników sam sobie wyznaczył i przyjął zadania w projekcie. Kilkugodzinna praca na planie zdjęciowym też przebiegała w serdecznej atmosferze pomimo upału. Trzeba także pamiętać, że przemieszczaliśmy się po terenie całego Skansenu Kurpiowskiego w Nowogrodzie ze sporą ilością sprzętu. Obecnie w projekcie udział biorą trzy grupy rekonstrukcyjne i fotograf, łącznie ok. 10 osób.

Dlaczego walki na Kurpiach we wrześniu 1939 roku są dla was tak istotne, że postanowiliście je propagować swoimi zdjęciami?

Walki na Kurpiach były tylko jednym z elementów Polskiej Wojny Obronnej 1939 roku. Istnieją jednak dwa ważne powody, dla których postanowiliśmy przypomnieć naszymi zdjęciami właśnie o nich.

Po pierwsze, jesteśmy z tego regionu, jesteśmy więc z Kurpiami związani emocjonalnie. Członkowie Kurpiowskiej Grupy Historycznej „Ostoya” - Zbyszek Janiszewski, Tomek Posmyk, Janek Karpiński, Jakub Wójcik i Kamil Puka urodzili się na Kurpiach i tu mieszkają, natomiast ja u dziadków na Kurpiach spędzałem wakacje. Rodzeństwo Iwona i Piotr Parapura są co prawda z Warszawy, ale bardzo dużo swego rekonstruktorskiego czasu poświęcają właśnie Kurpiowszczyźnie.

Drugim powodem jest to, że dużo mówi się o obronie Westerplatte, bitwie nad Bzurą, bitwie pod Kockiem, a zupełnie zapomina się o tym, że nasi żołnierze we wrześniu ginęli także na ziemi kurpiowskiej. Broniąc północnych rubieży Rzeczypospolitej również zasłużyli na to byśmy o nich pamiętali.

Zrobienie tego cyklu fotografii to nie jedyne wasze działania. Czym się jeszcze zajmujecie?

Przede wszystkim działamy na polu edukacji. Bierzemy udział w rekonstrukcjach walk z września 1939 roku, partyzantki 1939-45 i żołnierzy wyklętych, czyli okresu 1944-63. Poza tym KGH „Ostoya” i GH „Niepodległość 1863” odtwarzają wydarzenia historyczne od okresu Powstania Styczniowego do czasów Żołnierzy Wyklętych. Celem działań wszystkich trzech grup jest edukacja. Chodzi o to, żeby uczyć historii w sposób na tyle ciekawy, aby zainteresować również osoby, które historii nie lubią.

Znany jest mit o słabości polskiej kawalerii w 1939 roku. Czy macie zamiar obalać ten i inne mity związane z walkami we wrześniu 1939?


Ten mit to wymysł niemieckiej propagandy, podtrzymywany później w okresie powojennym przez komunistów. Celem takich działań było skompromitowanie polskiego żołnierza, dowództwa i rządu w oczach Polaków. Takich mitów wrześniowych jest wiele i oczywiście trzeba je odkłamywać, ale cała historia Polski XX wieku została mocno wypaczona w okresie powojennym. Naszymi działaniami staramy się to odkłamywać. Odtwarzanie danej formacji zbrojnej jest swego rodzaju nauką historii na żywo i dzięki temu właśnie jest to naszym zdaniem bardzo dobra forma edukowania nie tylko dzieci i młodzieży, ale też dorosłych. To doskonałe uzupełnienie wiedzy zdobywanej w szkołach.

Jakie macie plany na przyszłość?

Oczywiście najważniejsze są inscenizacje historyczne, ponieważ one przyciągają najwięcej widzów. Staramy się też brać udział w obchodach świąt narodowych i prowadzimy inne działania związane z prostowaniem naszej historii i przekazywaniem wiedzy historycznej młodszym i starszym. Naszym celem jest ukazanie historii w możliwie najatrakcyjniejszy sposób i oczywiście edukowanie wszystkich grup wiekowych.

Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę wielu dalszych sukcesów i udanych rekonstrukcji.