Co myślał Kurp 100 lat temu i jak przeżywał trudne chwile? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Problem stanowią źródła. Kurpie nie są wyjątkiem. Bardzo mało posiadamy wypowiedzi ludności chłopskiej z ok. 1900 roku. Możemy je znaleźć rozsiane po czasopismach, przywołane w pamiętnikach (rzadko jednak pisanych przez samych zainteresowanych), czy w opracowaniach dotyczących życia wsi.
Nie mamy kurpiowskich pamiętników pisanych przed I wojną światową, a wiele cennych prac, jak np. Dominika Staszewskiego Moralność i umoralnienie Kurpiów, jest pisanych z perspektywy „obcego”. Staszewski chociaż pozostawił znakomite portrety kurpiowskich zachowań, często ich tłumaczenie kwituje ironią, nie oddając głosu samym Kurpiom, nie pokazując ich prawdziwych motywacji. To tylko jeden z przykładów i chociaż do 1914 roku o Kurpiach napisano wiele, jedynie sporadycznie sami zainteresowani zabierali głos.
Dla historyka tym cenniejsze są listy jakie do ówczesnej prasy dla chłopów wysyłali sami Kurpie. Jednym z najbardziej znanych kurpiowskich korespondentów „Gazety Świątecznej” był Piotr Kaczyński z Dylewa.
Dodajmy gwoli ścisłości, że Kaczyński nie był „typowym” przedstawicielem Kurpiów. Urodził się w 1871 r., zmarł w 1928 r., pochodził ze znanej rodziny, zamieszkałej w Dylewie od XVII wieku. Po ukończeniu szkoły powszechnej kształcił się właściwie przez całe życie, czytając liczne książki i czasopisma. Zorganizował m.in. kółko rolnicze w Dylewie. W 1905 r. aresztowany w związku z aktywnością polityczną (był działaczem ruchu ludowego). Dla nas istotniejsza jest jego twórczość jako korespondenta.
Piotr Kaczyński z rodziną. Źródło: Fotografie czytelników Gazety Świątecznej, Archiwum Korzonów i Prószyńskich. |
Lektura jego listów dowodzi, że nie był Kaczyński bezkrytycznym obrońcą ludu kurpiowskiego. Wielokrotnie krytykował niektóre postawy, np. niegospodarność, jednocześnie stając w obronie ludności przeciw władzom lokalnym. Wśród jego korespondencji prasowych odnaleziono także i list, który jest perełką jeśli chodzi o tego rodzaju wypowiedzi Kurpiów.
W 1907 roku Piotrowi Kaczyńskiego zmarła żona Marianna i postanowił w związku z tym skreślić parę słów do czytelników „Gazety Świątecznej”. List nosi tytuł Smutne wspomnienie i zaczyna się od słów:
Wielu jest na świecie cierpiących, ale mało takich, którzy żyliby bez nadzieji.
W 1907 roku Piotrowi Kaczyńskiego zmarła żona Marianna i postanowił w związku z tym skreślić parę słów do czytelników „Gazety Świątecznej”. List nosi tytuł Smutne wspomnienie i zaczyna się od słów:
Wielu jest na świecie cierpiących, ale mało takich, którzy żyliby bez nadzieji.
Kaczyński przywołuje wartości jakie daje nadzieja, pisząc iż jest to cnota, która krzepi nas, zagrzewa do czynu i słodzi nasze cierpienia. Rozumiejąc znaczenie nadziei, dodaje jednak, że jemu samemu została już tylko jedna nadzieja, nadzieja pozagrobowa.
W taki sposób rozpoczyna się wspomnienie o zmarłej żonie, w którym autor opisuje koleje swojego losu w ostatnich latach. Dowiadujemy się o tym jak w czasach po aresztowaniu w 1905 roku opuszczali go najbliżsi przyjaciele i jak w tym okresie jedno tylko serce było dla mnie po dawnemu, czułe i wierne, - serce kochanej Małżonki. Dalej nazywa swoją żonę wierną przyjaciółką doli i niedoli, czułą Małżonką, czy wreszcie miłą towarzyszką. Motyw towarzyszenia żony mężowi jest u Kaczyńskiego szczególnie podkreślony. Tak samo zresztą jak i wzruszenie, jakie zapanowało w jego domu po powrocie z aresztowania. Pisał on:
19 maja wróciłem do drogiego mi kółka rodzinnego z radością i weselem nie do opisania. Byłem ściskany i łzami radości oblewany od matki, małżonki i drogich dziatek.
Wzruszenie jednak nie trwało długo. Marianna podupadła na zdrowiu i mimo wysiłków męża, zmarła niedługo po tym jak urodziła syna, siódme dziecko w rodzinie. Na końcu listu do „Gazety Świątecznej” Piotr Kaczyński zapisał nie tylko wzruszające ale i mocne słowa sugerujące, iż jego postawa nie jest na wsi typowa:
A więc, bracia rodacy i spółczytenicy tej kochanej Gazety i najbliższej przyjaciółki naszej, nie dziwcie się, że tak boleśnie do was przemawiam, bo ciężka rózga Boża mię chłoszcze. Ten chyba nie odczuje mojego ciężaru, kto małżonkę ma za siódme lub ósme bydlę w oborze. Często się to zdarza, zwłaszcza na wsi, lecz chyba nie u czytelników Gazety Świątecznej. Ale ja, nieszczęśliwy, nie mam czem już dziś nagrodzić swojej wiernej przyjaciółki i prawdziwego Anioła mego domu, chyba prosząc przyjaciół o serdeczne westchnienie za duszę ś. p. ukochanej mojej Marianny.
Marianna Kaczyńska zmarła w 36 roku życia. Jej los stał się podobnym do wielu innych historii kobiet umierających po urodzeniu dziecka. Powodowało to, że w XIX wieku niemal regułą było na wsi przeżywanie przez mężczyzn pogrzebów często dwóch lub nawet trzech kolejnych żon. Powyższy list Piotra Kaczyńskiego daje nam po latach rzadką okazję do uchwycenia tego co w historii najbardziej chyba wymyka się z pola widzenia:
Uczucia.
Źródło:
*"Gazeta Świąteczna" 1907, nr 1375.
Autor: Łukasz Gut