Przypadająca 1 września 2019 roku 80. rocznica wybuchu II wojny światowej to doskonała okazja do przypomnienia wysiłku polskich żołnierzy na Kurpiach. Warto pamiętać, że armia niemiecka przekroczyła granice Polski w okolicy Myszyńca już około godz. 5.00 rano. Tak więc wojna na terenach Kurpiowszczyzny rozpoczęła się niewiele później niż naloty na Wieluń, czy atak na Westerplatte.
Niniejszy wpis rozpoczyna serię tekstów, w których publikowane będą relacje żołnierzy walczących w okolicach Myszyńca, Kadzidła i Ostrołęki. Relacje te historykom są znane, ale, jak się wydaje, szerzej nie funkcjonują w świadomości mieszkańców regionu. Stąd decyzja o ich opublikowaniu, tym bardziej, że nic tak nie oddaje klimatu Września, jak opowieści uczestników.
Pierwszą relacją, którą publikuję jest sprawozdanie porucznika Józefa Szewczyka, dowódcy kompanii ON „Ostrołęka III”, wchodzącej w skład batalionu ON „Kurpie”. Opublikowałem fragment opisujący losy od 1 września. Wszystkie z publikowanych relacji pochodzą ze zbiorów Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie. Zachowano pisownię oryginalną.
___________________
(Kadzidło we wrześniu 1939 roku) |
Relacja porucznika Józefa Szewczyka, dowódcy kompanii ON „Ostrołęka III”, batalion ON „Kurpie”:
W dniu 1 września godz. 5 rano oddziały niemieckie przekroczyły granicę, stoczyły walkę z moimi placówkami, które pod silnym ogniem npla wycofały się na linię obronną 6 km w tyle na skraju miejscowości Myszyniec. Z tą chwilą, mając zadanie opóźniać po szosie Myszyniec – Ostrołęka, rozpocząłem wykonywanie zadania. W pierwszym dniu trzy razy zmieniałem stanowiska obronne na przestrzeni około 12 km. Stanowiska te były już z góry przygotowane.
W nocy z 1 na 2 września walka osłabła, nie zmieniałem stanowisk, ograniczając się tylko do wysyłania patroli na przedpole. W dniu drugiego września nieprzyjaciel rozpoczął działalność bojową około godz. 5 rano. Przedtem, jeszcze w nocy około godziny 1.00 kompania strzelecka z 42 p.p. przeszła przez moje stanowiska, silnego npla nie spotkała, wracając nad ranem została silnym ogniem ostrzelana, ponosząc duże straty, równocześnie ruszyło natarcie npla na moje stanowisko, rozpoczęło się działanie opóźniające.
Wieczorem około godziny 20-tej zostałem ranny w rejonie miejscowości Kadzidło. W czasie całego działania żadnych rozkazów z góry nie otrzymałem, natomiast w nocy przyjechał do mnie sam D-ca Baonu. Miałem do czynienia z piechotą npla, z czołgami w ilości czterech, pociągu wąskotorowego uzbrojonego w broń maszynową, a który mi najwięcej dokuczał. Nie miałem środków do zwalczania go, ograniczyłem się do niszczenia toru.
Ponieważ kompania składała się ze strzelców pochodzących z okolic przez które prowadziłem walkę, w drugim dniu w południe po sprawdzeniu okazało się brak około 40%. Zabitych nie widziałem w swoim rejonie, natomiast rannych miałem kilku, których sanitariusze na miejscu opatrzyli i odesłali ich do tyłu do komp. drugiej, która miała przedłużać kierunek opóźniania. Silną pozycję obronną na skraju miejscowości Myszyniec opuściłem nie tyle na silny ogień npla, ile na silny ogień pochodzący z samych budynków miejscowości Myszyniec. Opuszczając miejscowość ludzie moi chwycili dwóch cywili z bronią.
Trudności w prowadzeniu walki miałem duże: przede wszystkim broń francuska, stara, powodowała ciągłe zacięcia, śruby łączące trzon zamkowy wylatywały, a karabin stawał się niezdolnym, broń maszynową francuską musieli żołnierze przenosić, gdyż wozy cywilne poruszać się nie mogły po terenie, po którym działałem, broń ta stara (magazynki), taśmy pogięte, powodowały przerywanie ognia. Broń tą dostałem kilka dni przed 1 września. Lekkie karabiny maszynowe stare magazynki pogięte. Tą dużą nieobecność ludzi w drugim dniu tłumaczę tym, że ludzie Ci widząc pożary spowodowane przez artylerię nieprzyjaciela, odchodzili ratując swego mienia. Lotnictwa npla nie spotkałem w działaniu.
Źródło: Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego, B.I.14h/1, Relacja Józefa Szewczyka z 1 grudnia 1945 r., s. 2-3.
oprac. Łukasz Gut