czwartek, 24 października 2019

O Myszyńcu, jezuitach i kurpiowskich nazwiskach. „Korrespondencja” z 1859 roku

Jak postrzegano mieszkańców puszczy myszynieckiej w połowie XIX wieku? Co wiedziano wówczas o historii Kurpiowszczyzny? Na te i inne pytania odpowiada poniekąd poniższy list z powiatu ostrołęckiego, wydrukowany w warszawskiej „Gazecie Codziennej” w 1859 roku.

Kurpie wielokrotnie byli tematem korespondencji prasowej w dziewiętnastym stuleciu. Szczególnie widoczne zainteresowanie mieszkańcami puszczy datować można po 1881 roku, kiedy to powstała „Gazeta Świąteczna”, pierwsze czasopismo, które na dużą skalę otworzyło swoje łamy dla chłopskich czytelników. Dość powiedzieć, że w latach 1881-1895 napłynęło do gazety ponad 6 tys. listów, a byla to przecież epoka ciągle panującego analfabetyzmu, którego wskaźnik przed I wojną światową dla Królestwa Polskiego wynosił ponad 50%.

Poniższa „korrespondencja” z powiatu ostrołęckiego z 1859 roku to jeszcze czasy, gdy w zdecydowanie większej części o Kurpiach nie informowali sami zainteresowani, tylko ludzie, którzy do Myszyńca i okolic podróżowali, często warszawscy dziennikarze. Stąd czytamy w liście, poza obserwacjami poczynionymi na miejscu, o wielu informacjach nabytych z lektur, obrazujących stan wiedzy o Kurpiach w połowie XIX wieku. Chociaż list nie jest przesadnie długi, anonimowy autor podjął w nim szereg tematów, zajmując się z jednej strony historią jezuickiej misji w Myszyńcu, z drugiej przedstawiając teorie na temat pochodzenia nazw niektórych wsi, by skończyć na wyliczeniu licznej grupy nazwisk, z których niejedno do dzisiaj daje się odnaleźć na terenach Baranowa, Kadzidła czy Łysych.

(Ryc. "Kurpie - podług rysunku Gersona". Źródło: Oskar Kolberg, Mazowsze. Obraz etnograficzny, t. 4, Mazowsze Stare, Mazury, Kurpie, Kraków 1888.)
W tekście zachowano pisownię oryginalną. Zapraszam do lektury.

_________________

Korrespondencja Gazety Codziennej

Z powiatu Ostrołęckiego w lutym 1859 r.

Od wieków nasi przodkowie wyprawiając swych synów w świat, mieli zwyczaj dawać krzyżyk, to jest błogosławieństwo rodzicielskie i Boga na drogę. Otóż i my wierni naśladowcy zwyczaju przodków naszych, tym naszym improwizowanym duchowym dzieciom, postanowiliśmy udzielać dwa krzyżyki, aby tem godłem wiary przekonać czytelników o dobrych zawsze chęciach naszych i wiernej służbie ku dobru publicznemu.

Zostając wśród Kurpiów, najłatwiej nam jest o nich mówić i dla tego zaczniemy od opisu Myszyńca, najważniejszego po Ostrołęce miasta puszczańskiego. Kurp’, chociaż ze krwi i ziemi jest polakiem, nazywa siebie jednak puszczakiem, to jest synem i panem puszcz; a mieszkańców okręgu pułtuskiego zowie polakami. Kurpie bowiem pochodzą z rozmaitych szczepów słowiańskich, pomiędzy któremi wmieszały się szczątki pokoleń odmiennych duchem i krwią, lecz puszcza ukrywszy ich pochodzenie, utworzyła jednolity lud słowiański. I tak z podań wiadomo, że w puszczach kryli się panowie z kraju naszego wywołani, że była tu niegdyś zsyłaną szlachta za karę, a pomiędzy temi osiadł nie jeden włóczęga z Podlasia, Rusi i Litwy, inny przyszedł z Warmji i dalszych Pruss królewskich, a za nim wkradł się żyd neofita z cyganem lub niemiec znienawidzony. Tym sposobem wyrodziła się mieszanina w zwyczajach, języku i w sposobie myślenia, lecz z przerzadzeniem się puszcz, gdy coraz bliższe stosunki z polanami łączyć ich poczynały, dzikość ustąpić musiała i patrjarchalność słowiańska wszystkich puszczaków objęła pod swą opiekę. Dla tego też, gdy kto z mieszkańców pól zapytał Kurpia, z jakiego rodu pochodzi? – odpowiadał, że mieszaniec czyli po swojemu wyrażał meszeniec.

To też gdy jezuici staraniem Ludwiki Marji Gonzagi, żony króla Jana Kazimierza, zbudowali w puszczy Ostrołęckiej kaplicę, ta otrzymała nazwę Missji Meszenieckiej. Zamieszkali bowiem tu dwaj księża mieli obowiązek nauczać wiary i łagodzić obyczaje, rozproszonych po puszczy Kurpiów. Gdy następnie król Jan III, r. 1677 nadał Jezuitom trzy włóki lasu pod karczunek i dozwolił wystawić w Meszeńcu szkołę, browar i karczmy, z wolność sprzedawania różnych napojów, wówczas jezuici rozprzestrzenili kaplicę do rozmiaru kościołka i przystąpili do wzniesienia z muru klasztoru ogromnego i wspaniałego. Ale na to wszystko potrzeba było znacznych funduszów, które zwolna do ich kassy wpływały, bo Kurpie przybywając do Meszczeńca, który już z polska nazywano Myszeńcem, chętniej pili wódkę, piwo i miód w przedzielonej parkanem od missji osadzie Martuny, niż w Myszeńcu. Wprawdzie i ta osada nie była kurpiowską; założyli ją rusini Marcinowie powszechnie Martunami zwani, ale właśnie Kurpiom była lubą, bo przez przybyszów im podobnych założona, a co najwięcej, że taniej tu niż w Myszyńcu sprzedawano napoje. Jednakże jezuici, potrafili i temu uporowi Kurpiów zaradzić. Gdy bowiem nastał dzień uroczysty z wielkim odpustem, i lud licznie się zebrał do kościoła na nabożeństwo, wówczas jezuita misjonarz wstąpiwszy na ambonę, wytknął Kurpiom ten upór ich wpływający na szczupłość dochodów missjonarzy i oświadczywszy im, że doznając nienawiści ludu, muszą tę ukochaną ziemię opuścić, zeszedł z ambony i w towarzystwie swoich spółbraci, za przewodnictwem krzyża processjonalnie niesionego wyruszył z powagą za granicę Myszeńca. Kurpie z początku nie wierzyli słowom jezuitów i z ciekawością przypatrywali się ich processji, lecz gdy ci bez powrotu szli dalej i dalej za Myszeniec, wówczas objął wszystkich żal po tych misjonarzach i nie długo namyślając się, puścili się za niemi w pogoń i dopędziwszy ich, do nóg im upadli, błagając, aby powrócili do Myszeńca. Jezuici spodziewając się takiej pokory ludu, wrócili do swego mieszkania i kościoła z lepszą otuchą, bo i rzeczywiście odtąd Kurpie nabywali napoje z karczm jezuickich i tym sposobem przyczynili się do znacznego wpływu dochodów klasztornych(*). I cóż dziwnego, że Kurpie potem długo słynęli z pijaństwa, nim obecnie wstrzemięźliwość nie odjęła im, bogdaj na zawsze, tę brudną sławę!?

Już było dobrze z funduszami, a jednak zaledwie zdążono wznieść wspaniałą gytycką o piętrze bramę, która dziś obróconą jest na dzwonicę, a tu ciżba ogromna Szwedów zaległa przyległą Myszyńcowi puszczę. Wówczas już nie myślano o wznoszeniu nowych gmachów, lecz tylko troszczyć się należało o ocalenie istniejących budowli od ręki najezdników. Szwedzi stanąwszy o wiorst 2 od Myszyńca obozem w lesie, bez względu że ciągle rażeni byli celnemi strzałami Kurpiów, chwytali jednak ich białki czyli białogłowy, z któremi słodząc swe trudy wojenne, pozostawili temu borowi nazwisko Białusny lasek; żona bowiem u Kurpiów zowie się bziałką, co oznaczać ma po polsku białkę lub białogłowę.

Rok 1702 pamiętnym jest dla Kurpiów i mieszkańców Myszyńca, którzy wiele złego doznali od Szwedów, gdyż nie tylko żony ich były pogwałcone, lecz mienie zrabowane i domowstwa spalone, nawet kościół w Myszyńcu uległ zniszczeniu od ognia rozmyślnie przez rabusiów świętokradzkich podłożonego. Wielu pomiędzy Kurpiami było walecznych, bo wszyscy zarówno kochali swą ziemię i wszyscy nienawidzili najezdników, lecz jeden najwięcej się wsławił, chociaż podanie nazwisko jego przepomniało, który wstąpiwszy na dzwonicę tak trafny strzał wymierzył, że ugodziwszy w dowódzcę owej ciżby Szwedów, od razu trupem go położył. Ta właśnie porażka, jak podanie twierdzi, zmusić miała Szwedów do opuszczenia obozu w Białusznym lasku rozłożonego, gdzie dotąd część lasu i góry obozowe zowią się Szwedzką górą. Waleczność ludu wśród puszczy osiadłego wsławiła się w całym kraju, i sąsiednie prowincje chcąc okazać swą miłość braterską dla puszczaków za półdzikich przedtem uważanych, już odtąd nazywały ich nie Kurpiami lecz zdrobniale Kurpikami.

W lat kilkanaście po tej wojnie, znowu lud pracą i staraniem przyszedł do zamożności, z której jezuici korzystając, wystawili z drzewa nową świątynię w Myszyńcu i zbudowawszy kilkadziesiąt domów dla rzemieślników, dotychczasową wieś kościelną podnieśli do znaczenia miasta, któremu król August II, r. 1719 nadał właściwe przywileje. Zamierzony jednak klasztor, nie mógł rychło być ukończonym, a tymczasem zakon jezuitów w r. 1773 został zniesiony i z zaprojektowanych podówczas gmachów, pozostał mur opasujący świątynię drewnianą, sklepy podziemne murowane i wspomniona dzwonica z zegarem. Parkan, który odgradzał Myszyniec kościelny od Martun czyli Myszyńca nowego, wraz z bramą zniesiony został, przez co utworzyło się jednostajne miasto, podobne do wielu innych miasteczek krajowych.

Lasy te, które dziś większą część leśnictwa Ostrołęka stanowią, składały jedną wielką puszczę Zagajnicą zwaną, której granice zawarte były pomiędzy rzekami Zbójną, Turoślą i Omólwią a granicą pruską. Puszcza ta następnie nazywała się Myszyniecką. Dobrze w niej było Kurpikom; trudnili się bartnictwem; polowaniem, rybołówstwem i w części rolnictwem, była też obfitość miodu, zwierzyny i ryb; to też wciskali się do tej puszczy z dalekich stron wędrowcy, nawet Tatarzy tu trafili, jak o tem przekonywa wieś Tatary ku południo-zachodowi od Myszyńca o mil 3 położona. Musieli być tu i bandyci, skoro pozostało nazwisko wsi w tejże stronie od Myszyńca o 2 mil leżącej, zwanej Bandysie.

Zmieniła się dziś postać dawnej puszczy: lasy przetrzebione, w części pozamieniały się w osady, wsie, pola, łąki i pastewniki; Kurpie grzebiąc ziemię dla wyhodowania sobie zboża na chleb powszedni potrzebnego, trafili na znaczne pokłady bursztynu, który otworzył dla kraju nowy rodzaj przemysłu i dochodów. Ztąd to powstała nazwa wsi kościelnej Kadzidło, o mil 3 ku południu od Myszyńca położonej.

Jeszcze jedna tutejsza wieś Maciejową Szyją zwana, od szwedzkiej góry i Myszyńca o wiorstę ku północy leżąca, zasługuje na wzmiankę dla tego, że Maciej Kikuła bartnik i waleczny pogromca Szwedów spadł z barci sosnowej i złamawszy sobie szyję, życie zakończył.

Wspomnienie jednego nazwiska Kurpia, budzi ciekawość dowiedzenia się o innych, aby tym sposobem lepiej poznać ich różnorodne pochodzenie. Oto są: Nasiadka, Grzeszczyk, Bałdyga, Duda, Drężek, Brzoska, Łada, Wiśniewski, Dawidczyk, Czajkowski, Damijan, Wielochowski, Gwara, Warych, Bubrowiecki, Kozłowski, Godzina, Zawłocki, Gadomski, Zyra, Zawalich, Pabich, Chrostek, Prusaczyk, Suchecki, Lipka, Tumiński, Piast, Poręba, Cichowski, Goljan, Skonieczny, Parych, Draba, Myszko, Załęski, Łyczko, Gwiazda, Pieńkosz, Jurczak, Mróz, Wyrębek, Bastek, Olender, Szmigiel, Andrzejewski, Olszewski, Szydlik, Abramczyk, Zdunek, Kulesza, Wróbel, Siok, Gut, Bałoń, Bednarczyk, Bloch, Czerwiński, Majewski, Radowicz, Szlachetka, Gałązka, Kaczyński, Ciszewski, Turek, Samul, Traks, Zawrotny i wiele innych. W tym szeregu nazwisk łatwo dojrzeć zlanie się czystego karmazynu polskiego z żywiołami niemieckiemi i holenderskiemi, tudzież z krwią litewską i ruską, jako też z odroślą plemion izraelskich. Pod względem moralnym nazwiska Bałdyga, Zawalich, Draba, Bałoń i Zawrotny wiele domyślać się każą o ich pochodzeniu. Lecz czas zatarł wszelkie smutne wspomnienia, czyny szlachetne dla dobra ogółu poświęcone, odrodziły prawych synów kraju, a puszcze koniecznością przemysłu i oświaty przerzedzone, wskazały ukryty lud boży, w którym już płynie krew szlachetna i są chęci dobre pozostania nazawsze dziećmi nieodrodnemi tej ziemi.

Pomówiwszy o ludzie, z kolei wypadałoby coś powiedzieć o klassie wyższego tutejszego społeczeństwa, lecz za daleko jesteśmy od Ostrołęki, która jest tutejszym wielkim światem w małem miasteczku; gdzie gitarzysta Szczepanowski potrafił zgromadzić na swój koncert liczną publiczność, która bawiła się ochoczo, szumnie i wesoło nietylko na koncercie, lecz i na balu, na którym i ja byłem – miód i wino piłem – po brodzie ciekło i t. d.

(*) W Starożytnej Polsce Balińskiego podano, że osada Martuny założoną została około r. 1720, lecz podanie ludowe twierdzi, że już istniała przed nadejściem Szwedów.

Źródło: „Gazeta Codzienna” 1859, nr 56, s. 2-3.

Oprac. Łukasz Gut

poniedziałek, 21 października 2019

O tym jak zręczny Kurpik wystrzelał litery S.A.R. Fragment z dziejów legendy Kurpiów

Czytając XIX-wieczne teksty poświęcone Kurpiom, w tym szczególnie te poświęcone ich przeszłości, łatwo natknąć się na pochwały umiejętności strzeleckich. Chętnie powtarzano za Kazimierzem Władysławem Wójcickim przysłowie „Strzela jak Kurp”, jak i podawano konkretne przykłady biegłości Puszczaków w strzeleckim fachu[1]. Przykładem może najbardziej efektownym jest barwna, powtarzająca się wielokrotnie opowieść o tym, jak „cyfrę S.A.R ciągłemi strzałami o 400 kroków zręczny Kurpik wysadził kulami”[2]. Przyjrzymy się tej historii, nad którą warto się nieco zatrzymać.

O tym, że Kurpie byli doskonałymi strzelcami wiedziano nie tylko w XIX stuleciu, ale już w wieku osiemnastym. W wydanej w 1744 roku Historii zycia nayjasnieyszego Stanisława I. Króla Polskiego, znalazł się m.in. taki oto fragment: „Kurpikowie jest to osobliwy rodzaj chłopów (…) Jedni z nich nazywają się Bartnicy, którzy szczególnie około pszczół chodzą, a drudzy »Kurpicy« albo »leśni Strzelcy«, którzy na niedźwiedziów, rysiów, i innych dzikich zwierząt sidła stawiają, i od młodości tak się w strzelaniu ćwiczą, iż nawet w główkę ćwieczka należycie z daleka trafić mogą”[3]. Z kolei Benedykt Chmielowski, twórca encyklopedii Nowe Ateny, dodawał podobnie: „Na niedźwiedziów, rysiów, jelenie z strzelbą, sieciami idą, w główkę ćwieczka trafiają. Mają swych Panów, czynsz im dają. Króla też za najwyższego uznają Pana”[4]. W „główkę ćwieczka” trafiający Kurpie podobno umieli również wysadzić z odległości 400 kroków litery S.A.R, czyli Stanislaus Augustus Rex (Stanisław August król), a więc łaciński skrót odnoszący się do Stanisława Augusta Poniatowskiego.
(Wizerunek Kurpia zdobiący jeden z wierszy Marii Konopnickiej)
„Pomnożenie obrony krajowey”

Opowieść ta, wielokrotnie cytowana, miała za zadanie podkreślić doskonałość kurpiowskich strzelców. W przydatność strzelców-Kurpików nie wątpiono zresztą za panowania Stanisława Augusta. W sytuacji trwającej już wojny polsko-rosyjskiej, 29 maja 1792 r. Julian Ursyn Niemcewicz, ówczesny poseł inflancki, zgłosił projekt wcielenia do wojska Kurpiów, najprawdopodobniej autorstwa Jana Potockiego[5]. Przypominając „ich wojenne czyny przeciwko Szwedom i później przeciwko Moskwie”, chwalił strzeleckie umiejętności „Kurpików”. Stanisław August zalecał „zgodę na ten prawdziwie obywatelski i użyteczny projekt”[6]. W efekcie tego samego dnia zapadła na sejmie uchwała o ochotniczym zaciągu Kurpiów ze starostwa ostrołęckiego („Pomnożenie obrony krajowey”), w której opisano mieszkańców puszczy jako „ludzi zręcznych i ochoczych do woyny”[7].

Przypomnienie epizodu związanego z Kurpiami w 1792 roku jest ważne, gdyż pozwala zrozumieć, skąd mowa o literach S.A.R. Nie sposób udowodnić prawdziwości słynnej anegdoty, ale łatwo pojąć, że jeśli czyjeś imię biegły w strzelaniu Kurp mógł „wysadzić kulami”, to imię króla do tego się wyraźnie nadawało. Tym bardziej, że lud puszczański tradycyjnie traktował monarchę jako swego pana, właściciela i obrońcę puszczy. Mimo, że Kurpie w 1794 roku wzięli udział w powstaniu kościuszkowskim, to według badaczy nie pojmowali swej walki jako wymierzonej przeciw królowi[8]. Chronologiczne pochodzenie interesującej nas opowiastki daje się więc przekonująco uzasadnić. Co więcej, przekonanie samych Kurpiów, że byli „ludźmi królewskimi” to ważny element lokalnej tożsamości[9].

Gołębiowski i inni

Nasuwa się co najmniej kilka pytań związanych z samą opowieścią o Kurpiku-strzelcu. Po pierwsze, kiedy pojawiła się po raz pierwszy w druku? Najstarszy zapis opowieści, który udało się odnaleźć, pochodzi z książki Łukasza Gołębiowskiego Lud polski z 1830 roku[10]. Gołębiowski przypomniał ówczesny kanon wiedzy o Kurpiach, ich waleczne dzieje, a nade wszystko wplótł opowiadanie, które potem podchwycili inni. W wydanej w 1834 roku powieści Kazimierza Władysława Wójcickiego pt. Kurpie, ten warszawski literat napisał: „Sam widziałem jak jeden z strzelców cyfrę S.A.R. kulami w pół godziny wysadził”[11]. Z wersji Wójcickiego nie wynika z jakiej odległości strzelał „zręczny Kurpik”, ale dochodzi za to czynnik czasu: popis umiejętności strzeleckich trwał podobno pół godziny.

Obie wersje pojawiły się w podobnym czasie, prawie 40 lat po tym, jak Stanisław August abdykował. Nie sposób więc stwierdzić prawdziwości tej historii, nie sposób ją jednak odrzucić, bo i na podstawie jakich źródeł można byłoby ją zweryfikować? O ile Stanisław August nie należał, mówiąc eufemistycznie, do ulubionych władców pokolenia romantyków, o tyle jak widać nad samego króla ważniejsza była legenda Kurpiów, którzy zaznaczali swój udział w walkach z lat 1708, 1733, 1794, 1809 i późniejszych[12]. W tę legendę historia o trafnym strzelaniu Kurpików wpisywała się znakomicie.

Opowiadanie krążyło po rozmaitych książkach i artykułach dotyczących życia Kurpiów. Według cytowanego już Wójcickiego, Kurp strzelał nie z odległości 400, a „tylko” 100 kroków, z czym po latach zgodził się Adam Chętnik, powielający zresztą słynną anegdotę[13]. O 100 krokach wspominał również pilny, jak się wydaje, czytelnik książek Wójcickiego, czyli Aleksander Połujański[14].

Opowieść o wypisanej fuzyjką „cyfrze S.A.R” i Kurpiach jest o tyle interesująca, że trafiła do zagranicznych publikacji, w których pisano, że cała historia działa się w obecności Stanisława Augusta[15]. Mimo różnic w szczegółach, jedno pozostało niezmienne: Kurp był znakomitym strzelcem, wszak nie bez powodu powtarzano o dobrym strzelcu, że „strzela jak Kurp”. Chociaż ze wspaniałych strzelców słynęły m.in. Podhale, Beskid i Huculszczyzna, to „jednak karierę przysłowiową zrobił tylko Kurp”[16].

Być może do owej „kariery” walnie przyczyniły się litery S.A.R? Jak wiemy, słowa uczą, ale to przykłady pociągają. Lepszego przykładu na to, że oko strzelca kurpiowskiego nie zawodziło, w literaturze o Kurpiach chyba nie opisano.

_______________

Przypisy:
[1] O tym, że to Wójcicki mógł być autorem przysłowia „Strzela jak Kurp” zob. M. Woźniak, Ł. Gut, Wokół przysłowia „Strzela jak Kurp”. Historycznoliterackie refleksje o Kazimierzu Władysławie Wójcickim [w druku].
[2] Ł. Gołębiowski, Lud polski, jego zwyczaje, zabobony, Warszawa 1830, s. 39.
[3] Historia zycia nayjasnieyszego Stanisława I. Krola Polskiego Wielkiego Xiążęcia Litewskiego, Lotarynskiego y Barskiego…, [b.m.w.], 1744, s. 504.
[4] B. Chmielowski, Nowe Ateny, Lwów 1746.
[5] A. Czaja, Julian Ursyn Niemcewicz. Fragment biografii 1758-1796, Toruń 2005, s. 119.
[6]
Korrespondent Warszawski Donoszący Wiadomości Kraiowe y Zagraniczne, 1792, nr 13, s. 107-108.
[7] Volumina Legum, T. 9, Kraków 1889, s. 455-456.; por. E. Rostworowski, Debiut polityczny Jana Potockiego w r. 1788, "Przegląd Historyczny" 1956, t. 47, z. 4, s. 708-709.
[8] M. W. Kmoch, Kurpie - lud królewski. Zarys stosunków ludu puszczańskiego Mazowsza i Podlasia z monarchą w XVI-XVIII w.,
Nowożytnicze Zeszyty Historyczne 2015, z. 7, s. 105-106.
[9] M. Tomczak, Królewskie dziedzictwo. Rozważania o kurpiowskiej tożsamości, „Przydroża”, 2017, nr 4, s. 148-158.
[10] Ł. Gołębiowski, op. cit., s. 39.
[11] K. W. Wójcicki, Kurpie. Powieść historyczna, Lwów 1834, s. 122.
[12] A. Zahorski, Spór o Stanisława Augusta, Warszawa 1988, s. 152 i n.; Por. W. Woźniak, Mit wolnego Kurpia w literaturze, Ostrołęka 1984.
[13] O różnicach między wersjami cytowanej anegdoty zob. M. W. Kmoch, Strzela jak Kurp! Mieszkańcy Puszczy Zielonej w czasie powstania kościuszkowskiego<http://www.kurpiankawwielkimswiecie.pl/2017/09/strzela-jak-kurp-mieszkancy-puszczy.html>; data dostępu: 21 X 2019
[14] A. Połujański, Wędrówki po gubernji augustowskiej w celu naukowym odbyte, Warszawa 1859, s. 64.
[15] E. von Sydow, Das Königreich Polen, Leipzig 1864, s. 58.; H. M. Chester, Russia, Past and Present, London 1881, s. 286.
[16] W. Dynak, Łowy, łowcy i zwierzyna w przysłowiach polskich, Wrocław 1993, s. 104.


Autor: Łukasz Gut

piątek, 18 października 2019

Muzeum Puszczańskie w Ostrołęce w 1914 roku

W przededniu I wojny światowej prężenie rozwijało się w Ostrołęce Muzeum Puszczańskie, założone w 1912 roku i działające w ramach Oddziału Ostrołęckiego Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. Zbiory muzeum prezentowano w mieszkaniu prywatnym Franciszka Malinowskiego. Działające ze znaczną energią (ponad 1000 eksponatów!) muzeum nie miało jednak szczęścia do „wielkiej” historii. Wybuch I wojny światowej sprawił, że w 1915 roku zbiory muzeum zostały wywiezione do majątku Susk Władysława Glinki, gdzie zostały zniszczone w czasie odwrotu armii rosyjskiej. 

Zapraszam do lektury artykułu, który ukazał się pierwotnie we „Wspólnej Pracy” 15 marca 1914 roku i obrazuje stan muzeum na chwilę przed wielką wojną.

(Rynek w Ostrołęce. Fot. wykonana pomiędzy 1905 a 1939 r. Źródło: https://polona.pl/item/ostroleka-rynek,NzA0MDY0NTA/0/#info:metadata)
__________________

Muzeum Puszczańskie w Ostrołęce

Dzięki staraniom niedawno powstałego Ostrołęckiego Oddziału Towarzystwa Krajoznawczego i dzięki ludziom dobrej woli w Ostrołęce, leżącej pośród dawnej Puszczy Kurpiowskiej, powstało muzeum, którego kierownicy postawili sobie za cel zebrać wszelkie dowody i unikaty, dotyczące głównie życia kurpiów, zwanych inaczej puszczakami.

Muzeum to w dawnej chwili liczy już 1054 okazów, w czem z dziedziny etnografii posiada 211 okazów, fotografii i szkiców 27, pamiątek historycznych i zabytków sztuki 81, numizmatów 617, z dziedziny geologji i mineralogji 63, z dziedziny florystyki i faunistyki 11 i z archeologji 11.

Najbardziej interesującym działem ze względu na jego specyficzność to etnografia miejscowego ludu, od charakteru której muzeum to przybrało nazwę.

O puszczy Kurpiowskiej w naszej literaturze etnograficznej nie wiele posiadamy rzeczowego materjału, nawet Kolberg, ojciec naszego ludoznawstwa, stosunkowo skąpo poświęcił miejsca w swych pracach tej odrębnej ze względu na właściwości językowe, obyczaje i tradycje grupie ludu polskiego.

W ostatnich czasach, wprawdzie p. Adam Chętnik poświęcił obszerną broszurę życiu i historji Kurpiów, atoli i to nie wyczerpuje dostatecznie tego przeolbrzymiego materjału, jak zarówno okolicznościowe artykuły, pisane na ten temat w „Ziemi”.

To też zbiory dzisiejsze, znajdujące się w muzeum w Ostrołęce, dla etnografji puszczy mają nieocenioną wartość. I można żywić nadzieję, że w niedalekiej przyszłości, gdy stanie w Warszawie gmach muzeum narodowego, otrzymają poczesne siedlisko.

W dziale tym spotykamy przedewszystkiem nader cenne artykuły dawnych ubiorów kurpiowskich, które dziś, wskutek konkurencji taniością swą materjałów fabrycznych, wpływów na Puszczę Prus i Ameryki, poczynają zanikać, a więc: „czółko” – jest to strój na głowę dziewczyny, używany w chwilach więcej uroczystych; „kurpie” – obuwie z łyka lipowego; chodaki drewniane; gorsety, spodnie samodziałowe, podobneż koszule, fartuchy; dawny kapelusz męzki (osobliwość); papierośnice, fajki, wielkie paciorce z bursztynu, nanizane na sznury, służące do stroju białogłowskiego; dawne kurpiowskie torby myśliwskie; trąby pastusze, tak zwane ligawki; posochy, zdobne w przeróżne ornamenty, używane do podpierania się przy chodzeniu; fotografje, ilustrujące dawne stroje i obyczaje kurpiowskie itp. Ze sprzętów domowych widzimy tu dawne widły, kijanki, solnice, żarna, tłuczki do soli, misy z drzewa lipowego, dzbany plecione tak gęsto i szczelnie z korzeni, że piwo w nich podawano. Ponadto rzucą nam się tu w oczy rozliczne pisanki wielkanocne, tabakierki z narości brzozowych; przeróżne rzeźby i wyroby z drzewa, jak figurka św. Jana, model berlinki, a zwłaszcza zasługująca na uwagę dla artystów-poszukiwaczy swojskich motywów ornamentacyjnych najróżnorodniejsze wycinanki z papieru, ilustrujące zaczęste sceny z życia kurpia.

W ostatniej chwili do muzeum zadeklarowano – starodawną sochę kurpiowską, „barć” – czyli ul dawny; kobiecy zimowy strój, lamowany barankiem, dziś już nieużywany, specyficzny przyrząd domowego wyrobu używany do folowania (dekatyzacji) samodziałów; model chaty kurpiowskiej; „tok” używanych do przechowywania zboża, z ukrytym zamknięciem i inne.

(Wnętrze chałupy kurpiowskiej we wsi Dąbrowy. Fot. Rudolf Macura. Źródło: R. Macura, Ziemia Kurpiów, 193[?])
Dział ten dla polskiego ludoznawstwa ma nader poważne znaczenie i z każdym tygodniem się powiększa. Nie mniej godne poznania są w muzeum zabytki z bitwy pod Ostrołęką z r. 1831: bagnety z owych czasów, szable, pałasze, szpady, kule armatnie, kartacze, dokumenty wojskowe, portrety wodzów, oraz liczne obrazy i inne pamiątki, ilustrujące ten krwawy moment, który zadecydował tak mocno o losach naszego narodu.

Z pamiątek historycznych w „Muzeum Puszczańskim” wyróżnić należy – dokumenty z własnoręcznym podpisem księcia Józefa Poniatowskiego, miedzioryty z czasów Napoleońskich i inne akta pisemne z tych że czasów, świadectwa szkolne z początku XIX w.; kaplerz (ryngraf), noszony na piersiach przez rycerzów polskich w średniowieczu; stare srebrem tkane materje; monety srebrne, miedziane od XV w.; bilety skarbowe na 4, 10, 60 i 100 złotych polskich; rocznik „Gazety Warszawskiej” z r. 1818; „Wiadomości Polskie”, wydawane przez emigrację w Paryżu; portery hetmanów polskich; „typy warszawskie” Piwarskiego; w oryginalny sposób ułożoną tablicę chronologiczną Królów Polskich; album pt. „Klejnoty miasta Krakowa”, składające się z 24 widoków zamków i kościołów; wydanie wytworne z r. 1886.

Z pamiątek historycznych, mniej związanych z naszym krajem, podkreślić należy – monety rosyjskie, chińskie, tureckie; pelerynę japońską; znak członka akademji umiejętności w Paryżu (jeton de presence) z czasów Ludwika XV i inne.

Jako okazy przedhistoryczne widnieją tu – toporki rogowe, skorupy dawnych naczyń glinianych i urn z miejscowości „Czeczotka” pod Ostrołęką, łyżki z bronzu; groty, noże i skrobaczki z krzemienia itp.
Nie można wszelako pominąć tu i okazów z dziedziny przyrody: minerały przeróżne, skamieniałe skorupiaki, skamieniałe drzewo, kawalce bursztynu, zakonserwowane w spirytusie węże i inne okazy; rogi jelenie, łosie, z których jednego nie można nie podkreślić ze szczególnym naciskiem dla jego niepospolitej wielkości: pletwa rogu wynosi w szerokości 96 centymetrów i gdyby nie była ułamaną, byłaby znacznie szersza; wysokość pletwy 70 cm.

Z osób które się przyczyniły swoim ofiarodawstwem i zabiegliwością do powstania powyższych zbiorów, w pierwszym rzędzie należy wymienić p. Piotra Szymańskiego, zabiegliwego kustosza muzeum i p. Franciszka Malinowskiego, który obok licznych zdjęć z Puszczy i kilkunastu gablotek, udzielił bezinteresownie siedziby w domu swoim dla muzeum tego; pozatem należy podkreślić ofiarodawców z Ostrołęki: p.p. Marję Scheur, Marjanostwa Przecławskich, inżyniera Aleksego Zaporyna, Walerję Dowmontową, Władysława Chonowskiego, Marylę Święcińską, Irenę Mączewską i Felicję Łaszczyńską; z Myszyńca – p.p. Władysława Teplickiego, Piotra Załęskiego i ks. Szczepkowskiego; p. Władysława Glinkę z Suska, p. Antoniego Glinkę ze Szczawina, d-ra Józefa Psarskiego z Kaczyn, p. Adama Chętnika z Nowogroda, ks. Michała Turowskiego z Kadzidła, p. Stanisława Zielińskiego z Dylewa, p. Bolesława Baczewskiego z Olkusza, inż. S. Strzeszewskiego z Dąbrowy, p. Antoniego Zwierzyńskiego z Warszawy, p. Marjana Kłyczyńskiego z Białobrzega i innych.

Radosław Krajewski

Źródło: Radosław Krajewski, Muzeum Puszczańskie w Ostrołęce, „Wspólna Praca” 1914, nr 5, s. 77-79.

Oprac. Łukasz Gut